Jest to mała łódka, którą budowali Indianie z drewnianego
szkieletu oraz skóry naturalnej. Posłużyłem
się sporym kawałkiem plandeki PCV, zamiast skóry z wiadomych przyczyn. A więc
budowę tej łodzi zacząłem od budowy szkieletu z wierzbowych tyczek. Tyczki należy
ociosać ze zbędnych odgałęzień oraz pozbyć się ostrych zakończeń, aby nie uszkodzić
plandeki.
Wbijając w ziemię cztery pale bardzo ułatwiamy sobie sprawę,
ponieważ gdy drewno jest w naprężeniu łatwo jest o zniekształcenie poprzez
powrócenie go do postaci naturalnej. A więc pomaga to w podtrzymaniu oraz ułożenia
kształtu. Wewnątrz tych pali obsadziłem okrąg, mocno go usztywniłem i związałem
.
Gdy już wykonana została dolna obręcz, zrobiłem w identyczny
sposób obręcz górną tylko obsadzając ją po zewnętrznej stronie pali przez co
górna obręcz ma większą średnicę. Górny okrąg przymocowałem do każdego pala w
celu unieruchomienia obręczy.
Następnym krokiem jest wstawienie żeber do środka. Warto jest ponaciągać włókna wierzbowych
tyczek poprzez wyginanie ich o kolano. Żebra starałem się kształtować prawie
pod kątem prostym. Tyczkę mocno przywiązuję do obręczy z jednej jak i z drugiej
strony. Oczywiście pamiętajmy o symetrii układania żeber.
Po wstawieniu wszystkich żeber, powstała misa. Lecz to nie
koniec pracy nad szkieletem łódki. Trzeba usunąć zbędny materiał, który może uszkodzić
nasz nieprzemakalny materiał dzięki któremu będziemy się unosić na wodzie. Mowa
tu o odstających poza górną obręczą zbędnych długości od tyczek. Szkielet
ukończony ;)
Ostatnim krokiem przy budowie „bull boat” jest nałożenie
naszego cennego materiału na szkielet. Najłatwiej rozłożyć plandekę na ziemi i
postawić na środku szkielet. Potem wystarczy już tylko owinąć szkielet
materiałem i zszyć materiał wokół górnej obręczy tak, aby się nie zsuwał. Ja
nie zszywałem, ponieważ chce jeszcze do czegoś innego wykorzystać moją
plandekę, a szkoda dziurawić tak cenny materiał. Pamiętajmy i szanujmy o tym co
daje nam możliwości do dobrej zabawy.
Tak wykonana łódka jest gotowa do zwodowania. Najlepiej
zrobić sobie prowizoryczne wiosło. Ja użyłem rozpołowioną tyczkę i w celu
zwiększenia oporności w wodzie założyłem na to reklamówkę, którą silnie
przywiązałem, aby nie porwał jej nurt rzeki. Pierwsza próba wskoczenia do środka okazała
się wywrotem na plecy z powrotem do wody. Po kilku próbach opanowania sztuki
utrzymania się na łódce okazała się sukcesem. Przepłynąłem około 20 metrów, a
tyle frajdy ! Taki kształt łódki uniemożliwia stabilność na
wodzie. Proponuję ćwiczyć na płytkich wodach. Najistotniejszą rzeczą jest tu
równowaga oraz symetryczne rozłożenie ciężkości ciała. Przyznam się
spodziewałem się, że tak trudno będzie się opanowywało tą sztukę. W nauce
przydały mi się moje stalowe nerwy i przede wszystkim cierpliwość. Nigdy się
nie poddaję i mimo tego osiągnąłem sukces. Jeszcze nie umiem świetnie na tym
manewrować, ale z czasem się nauczę opanować kolejną sztukę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz