wtorek, 14 sierpnia 2012

"Bull Boat"


Jest to mała łódka, którą budowali Indianie z drewnianego szkieletu oraz skóry naturalnej.  Posłużyłem się sporym kawałkiem plandeki PCV, zamiast skóry z wiadomych przyczyn. A więc budowę tej łodzi zacząłem od budowy szkieletu z wierzbowych tyczek. Tyczki należy ociosać ze zbędnych odgałęzień oraz pozbyć się ostrych zakończeń, aby nie uszkodzić plandeki.


Wbijając w ziemię cztery pale bardzo ułatwiamy sobie sprawę, ponieważ gdy drewno jest w naprężeniu łatwo jest o zniekształcenie poprzez powrócenie go do postaci naturalnej. A więc  pomaga to w podtrzymaniu oraz ułożenia kształtu. Wewnątrz tych pali obsadziłem okrąg, mocno go usztywniłem i związałem .


Gdy już wykonana została dolna obręcz, zrobiłem w identyczny sposób obręcz górną tylko obsadzając ją po zewnętrznej stronie pali przez co górna obręcz ma większą średnicę. Górny okrąg przymocowałem do każdego pala w celu unieruchomienia obręczy.


Następnym krokiem jest wstawienie żeber do środka.  Warto jest ponaciągać włókna wierzbowych tyczek poprzez wyginanie ich o kolano. Żebra starałem się kształtować prawie pod kątem prostym. Tyczkę mocno przywiązuję do obręczy z jednej jak i z drugiej strony. Oczywiście pamiętajmy o symetrii układania żeber.




Po wstawieniu wszystkich żeber, powstała misa. Lecz to nie koniec pracy nad szkieletem łódki. Trzeba usunąć zbędny materiał, który może uszkodzić nasz nieprzemakalny materiał dzięki któremu będziemy się unosić na wodzie. Mowa tu o odstających poza górną obręczą zbędnych długości od tyczek. Szkielet ukończony ;)

Przed:


Po:



Ostatnim krokiem przy budowie „bull boat” jest nałożenie naszego cennego materiału na szkielet. Najłatwiej rozłożyć plandekę na ziemi i postawić na środku szkielet. Potem wystarczy już tylko owinąć szkielet materiałem i zszyć materiał wokół górnej obręczy tak, aby się nie zsuwał. Ja nie zszywałem, ponieważ chce jeszcze do czegoś innego wykorzystać moją plandekę, a szkoda dziurawić tak cenny materiał. Pamiętajmy i szanujmy o tym co daje nam możliwości do dobrej zabawy.




Tak wykonana łódka jest gotowa do zwodowania. Najlepiej zrobić sobie prowizoryczne wiosło. Ja użyłem rozpołowioną tyczkę i w celu zwiększenia oporności w wodzie założyłem na to reklamówkę, którą silnie przywiązałem, aby nie porwał jej nurt rzeki.  Pierwsza próba wskoczenia do środka okazała się wywrotem na plecy z powrotem do wody. Po kilku próbach opanowania sztuki utrzymania się na łódce okazała się sukcesem. Przepłynąłem około 20 metrów, a tyle frajdy !  Taki  kształt łódki uniemożliwia stabilność na wodzie. Proponuję ćwiczyć na płytkich wodach. Najistotniejszą rzeczą jest tu równowaga oraz symetryczne rozłożenie ciężkości ciała. Przyznam się spodziewałem się, że tak trudno będzie się opanowywało tą sztukę. W nauce przydały mi się moje stalowe nerwy i przede wszystkim cierpliwość. Nigdy się nie poddaję i mimo tego osiągnąłem sukces. Jeszcze nie umiem świetnie na tym manewrować, ale z czasem się nauczę opanować kolejną sztukę.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz