wtorek, 25 września 2012

Prymitywne linki.


     Jakiś czas temu budowałem ławeczkę obozową, a nie miałem czym tak naprawdę związać oparcia, więc postanowiłem że nauczę się jak robić prymitywne linki. Nie jest t trudna sztuka, natomiast jest dość czasochłonna. Linki takie można robić praktycznie z każdego rodzaju drzew. Najlepiej do tego nadaje się lipa, ponieważ wykorzystywana była do produkcji sznurów i powrozów. O jej doskonałych właściwościach mechanicznych świadczy fakt, że wiązano nimi okręty przemierzających morza Wikingów. No, a nasi przodkowie chodzili w łapciach z lipowego łyka. Ja nie miałem dostępu do tej rośliny, natomiast z wierzby równie dobrze się plotło. 

Oddzielamy korę wierzby od drewna uzyskując możliwie jak najdłuższy kawałek. Jeśli kora się przerwie wzdłuż włókien nie ma się co martwić, bo później i tak 
będziemy je rozdzielać.



Pozbywamy się twardej kory zewnętrznej.


Oczyszczona, przygotowana kora do dalszej obróbki.


Przycinamy teraz odpowiedniej długości oraz grubości włókna kory, a następnie można je jeszcze rozdrobnić, aby włókna się rozdzieliły. Najlepiej robić to zębami używając do zmiękczania śliny. 
Teraz dopiero produkt jest dobrze przygotowany.


Przystępujemy do skręcania. Są 2 sposoby skręcania linek:

SPOSÓB I

Włókno obsadzamy ciasno w szczelinie, tak aby się nie odkręcało i zaczynamy kręcić. Kierunek obrotu nie jest ważny, ale ważne jest , aby kręcić w jedną i tą samą stronę. 


Kiedy włókna będą skręcone na całej długości, dzielimy na pół i obsadzamy drugi koniec w szczelinie. Następnie puszczamy palcem linkę, pomagamy jej się obrócić i gotowe. 


Taki sposób jest szybszy w wykonaniu, ale niestety linka traci na długości po złożeniu na pół.

SPOSÓB II

Równej długości i grubości włókna nakładamy na siebie około 5 cm. 


Kręcimy obie końcówki w tą samą stronę tak długo,aż powstanie taka mała pętelka.


Co jakiś czas możemy sobie przytrzymać całość w zębach. 
Nie należy trzymać końcówki cały czas w ustach, bo ona też przecież się cały czas obraca.


Kiedy skończymy już skręcanie pierwszym jak i drugim sposobem, na końcu najlepiej zrobić węzełek, po to aby się nie rozkręciło. 


Tak wygląda gotowy produkt.



W sposobie drugim jest sytuacja odwrotna. Nie tracimy na długości linki tylko na czasie.
Linki można łączyć w nieskończoność najlepiej węzłem płaskim.



Puszcza Darżlubska - Jesień.


     Kilka dni temu postanowiłem zrobić sobie wolne od cywilizacji zabrałem nóż,siekierkę, mały prowiant, aparat i ruszyłem w drogę. Według mnie lasem powinno podróżować się samemu, ponieważ kiedy idę sam, skupiam się na tym czym powinienem - słyszę tylko tupot swoich butów i skrzypiące paski od mojego plecaka, a reszta to przepiękne śpiewy ptaków, szelest liści i podmuch jesiennego wiatru.   Kiedy idę z towarzyszem, oprócz rozmowy nie słyszę nawet swoich skrzypiących pasków. Warto jednak podróżować samemu w ciszy i skupieniu na tym co nas otacza. I to jest piękne !


Na swojej drodze spotkałem konwalię majową, która już powoli umierała.


Nawet jesienią można znaleźć coś słodkiego do jedzenia ;)
Jednak nie tylko ja jestem łakomczuchem ;D 


Już wiem gdzie przyjdę po drewno na ognisko. Materiał na Nodię - idealny.


Fajnie byłoby zrobić z tego małą chatkę na zimę.


Po wędrówce postanowiłem się trochę rozgościć nad Jeziorem Stobór  zjeść posiłek, porobić kilka zdjęć i powoli kierować się w kierunku domu. Niestety pogoda mi nie dopisała i po krótkim czasie zaczął padać deszcz, więc zwinąłem wszystko do plecaka i ruszyłem. 
Dzień spędzony z matką naturą okazał się pełen myśli i refleksji na temat puszczaństwa i nie tylko. 

Pozyskiwanie Kory Brzozowej Jesienią.


     Mamy Jesień ! Jakiś czas temu postanowiłem się trochę powłóczyć po lesie i porobić trochę zdjęć tej przepięknej porze roku. I tak dreptając po tym lesie, szybko dostrzegłem niedawno powaloną brzozę. Okazji tracić nie będę, więc zabrałem się do pozyskiwania kory. Za każdym razem kiedy to robię, mam wyrzuty sumienia, że narażam drzewo na szkodniki i warunki atmosferyczne, ale wiatrołomy są ścinane i brane na opał czy do przemysłu.Wiatrołomy idą na pierwszy odstrzał jeżeli chodzi o ścinkę, ponieważ są niebezpieczne.

      Ściąganie kory nie jest wcale takie łatwe jak się to wydaje, a szczególnie jesienią kiedy w drzewie soków już prawie niema. Wystarczy jeden niekontrolowany ruch i możemy się pożegnać z pięknym kawałkiem kory, dzięki której powstałby przepiękny pojemnik albo koszyk, który mieliśmy w planach. Przy zdejmowaniu kory bardzo ważne jest, aby się z tym nie spieszyć - masz za mało czasu? - odpuść. Pierwszym krokiem jest wybór odpowiedniego miejsca - najlepiej, jeśli niema żadnych zgrubień oraz sęków.
Trasujemy nożem powierzchnię jaką chcemy pozyskać.



Wgryzamy się do wnętrza i ostrożnie podważamy. Ja na ogół robię to nożem co jest też niebezpieczne, ale trzeba być czujnym aby nie przebić się nożem na drugą stronę. W tym przypadku spróbowałem użyć do tego noża, bardzo delikatnie podważając kolejne odcinki kory. Jednak według mnie najlepiej robi się taką specjalnie przygotowaną z drewna szpatułką - niestety nie miałem czasu, aby jej przygotować.


Tak jak wspomniałem wyżej. Przy tej czynności nie należy się spieszyć, ponieważ można uszkodzić korę. Jesienią nie płyną już soki w drzewie więc jest ciężko z pozyskiwaniem kory, ale dla chcącego nic trudnego ;) W miejsce noża można wlać troszeczkę wrzątku.


 Na korze widać miazgę, którą można bez problemu zdrapać palcem. Ściągałem razem z miazgą dla uzyskania dodatkowej "ochrony" przed przebiciem się na drugą stronę, ale to proponuję robić tylko wtedy, gdy kora jest sucha w środku - jesień, zima. Wiosną i latem jest to zbędne.


Trafiła kosa na kamień ! Dostałem nauczkę ! Na dolnej części zdjęcia można zauważyć mój błąd. Od dzisiaj będę używał tylko i wyłącznie szpatułki ! Po zdjęciu kory otrzymałem coś takiego. 


Teraz widać jak oszpecony jest ten kawałek kory... Mam nadzieje, że to ostrzeże Was przed używaniem do tego noża. No nic użyję tego do malutkiego pojemniczka.


 Jednak postanowiłem się nie poddawać i zrobić podejście drugie. Tym razem efekt był zadowalający.






czwartek, 6 września 2012

Umywalka



Nie od dzisiaj wiemy, że higiena w terenie to bardzo ważna sprawa. Ciężko dbać o higienę kiedy dostęp do wody bieżącej jest niemożliwy. Wtedy przychodzi nam do głowy umycie się wodą z butelki, a właśnie w taki sposób marnujemy cenne czyste krople, które spadają na ziemię i wsiąkają w piach, nie wspominając już o tym co później będziemy pić (chyba że mamy specjalnie przeznaczoną wodę do mycia!) Aby uniknąć takiej sytuacji można wykorzystać do tego umywalkę, w której cała woda przeznaczona do mycia"nie zmarnuje się". Robi się ją bardzo szybko i jest to bardzo łatwe. Postanowiłem taką wykonać.

Zaczynam od przycięcia równych długości tyczek z których zrobimy trójnóg. Ja wykorzystałem stare suche tyczki, aby nie wycinać bez sensu świeżych. Końcówki z jednej strony proponuję zaostrzyć.Następnie środkową tyczkę przewracamy o 180 stopni, tak ja na zdjęciu poniżej.


Kolejnym krokiem jest związanie luźno trzech tyczek po środku ich długości, a nawet troszeczkę bliżej góry - tam gdzie będziemy mocować worek.


Teraz należy przekręcić naszą jedną środkową tyczkę znowu o 180 stopni. Otrzymamy bardzo mocne związanie poprzez naciągniecie linki przez skręcenie tyczki. Na ziemi trasujemy trójkąt równoboczny. W każdy jego wierzchołek wbijamy tyczki. Ja wykorzystałem tutaj worek na śmieci, który zabrałem z własnego domu, ale niestety w dzisiejszych czasach na odległych terenach nie trudno o jakikolwiek rodzaj folii...Najszybciej uzyskamy spory kawałek folii rozcinając dno worka, a następnie rękaw wzdłuż.
Taki kawał folii nakładamy na nasz trójnóg, związujemy mocno i umywalka jest gotowa.


 Patent wydaje mi się bardzo przydatny i z pewnością taki jest. Jednak to dobry sposób, gdy spędzamy trochę więcej czasu w jednym, miejscu. Wadą jest również brak odpływu co przekłada się na czystość.Niedługo postaram się pokazać jak zrobić prostą umywalkę obozową z odpływem wody, czyli już bardziej higieniczną.

środa, 5 września 2012

Ławeczka obozowa


Ostatnio czytając książkę zauważyłem fajny sposób na wykonanie ławki obozowej.  Postanowiłem taką wykonać. Przyznam, że nie łatwo znaleźć gałąź w takim właśnie kształcie, w dodatku suche i przede wszystkim mocne, bo to jest bardzo ważne. Moja ławeczka jest wykonana z dzikiego bzu, topoli oraz wierzby. Bardzo ważne jest tutaj podobny kąt odgałęzienia, na którym będziemy siedzieć, w przeciwnym razie będzie nam niewygodnie, bo będzie przechylona. Przed przygotowaniem „nóg” najlepiej sprawdzić ten kąt, czy jest taki sam.



Bez sensu marnować cenną energię na rąbanie czegoś co i tak nie będzie spełniało dobrze swojej roli.  Najpierw myśl, potem działaj. Jak widać kąty są podobne więc mogę zaczynać.

 
  Tak przygotowałem swoje „nogi” do ławki. Proponuje ociosać wszystkie wystające sęki i nierówności które mogłyby się nam gdzieś wbijać w plecy czy w tyłek. Kiedy mamy już przygotowane „nogi” można spokojnie wbić je w ziemię – oczywiście wbijamy te końce po lewej stronie(patrz na zdjęcia poniżej) Tutaj dowolna jest szerokość rozstawienia „nóg”. Jeśli chcemy zrobić dłuższą ławeczkę to najlepiej wykorzystać do tego dodatkowej  jednej nogi po środku, co wzmocni naszą konstrukcję -- wtedy razem będą trzy "nogi".


Następnym  krokiem jest odmierzenie odpowiedniej długości małych żerdek, na których będziemy siedzieć i układanie ich zaczynając od siedzenia i kierować się ku górze. Przypominam o usunięciu odstających sęków.


 Oparcie przywiązałem do „nóg” i ławka gotowa.




Coraz bardziej pogłębiam się w wierze, że najcenniejsze w robieniu takich rzeczy jest cierpliwość. Myślę, że to bardzo fajny patent, kiedy chcemy zostać trochę dłużej w jednym miejscu, a szczególnie w zimę, gdy chcemy sobie usiąść wygodnie i się ogrzać przed ogniskiem. Taki rodzaj siedziska zapewnia nam izolację od  podłoża np. w zimie. Jeżeli chodzi o komfort to dałbym 8/10.