Tradycyjnie jak przy każdej okazji prezenty staram się robić sam i włożyć w to serce. Osobiście uciekam jak tylko mogę od odwiedzania sklepów w poszukiwaniu prezentów. W dzień Wigilii postanowiłem wstać trochę szybciej i zmajstrować jakiś prezent Mamie. Jak już wcześniej pisałem, bardzo lubię plecionkarstwo i chciałem coś upleść - postawiłem na kosz. Taki kosz robiłem pierwszy raz i nie liczyłem na to że wyjdzie perfekcyjnie, ale nigdy niewolno się poddawać i jeśli nie wychodzi trzeba działać uparcie do skutku.
Zabawę z koszem zacząłem od dobrania odpowiedniego odcinka gałązek. Liczba żeberek kosza musi być zawsze nieparzysta.
Na samym dole związałem tak, aby całość się nie rozwiązała podczas plecenia i użytkowania kosza.
Najlepiej sprawdzają się długie i chude odcinki jeżynowe łodygi. Na grubszych końcach łodyg, można je troszkę powyginać i porozciągać.
Po przygotowaniu jeżynowych łodyg, można przystępować do plecenia, które polega na wplataniu jeżyny pomiędzy żebra kosza. Najlepiej zaczynać od tej cieńszej strony łodygi. Jeśli nasz początek splotu znajduje się po zewnętrznej stronie żeberka, to następny musi być po wewnętrznej i tej zasady trzeba się trzymać. Kiedy wykorzystamy cały odcinek łodygi, kontynuujemy wplatając kolejny i tak w kółko. Co jakiś czas dociskamy całość splotu ku dołowi, aby był gęsty.
Jeżeli chcemy już zakończyć plecenie kosza, nakładamy na samą górę okrąg i można go przywiązać do ostatnich splotów z jeżyny.
Mój kosz nie wyszedł może estetycznie, ale najważniejszy dla mnie jest uśmiech i zadowolenie mojej Mamy ;)