Przyznam, że bardzo przydatna umiejętność zrobienia czegoś takiego. Szczególnie w skrajnych warunkach kiedy w grę wchodzi ludzkie życie. Może czasem zdarzyć się tak, że nie mamy kompletnie niczego w czym moglibyśmy zagotować wodę. Jednak Matka Natura pokazała nam po raz kolejny, że dostarcza nam wszystkiego czego tylko potrzebujemy.
A więc, do gotowania wody można użyć wielu rodzajów kory z drzew. Najlepiej przydadzą się do tego kory z drzew liściastych. Do gotowania w korze wykorzystałem korę z topoli. Zasada działania jest bardzo prosta. Ciepło z ogniska ogrzewa zewnętrzną część kory w takim stopniu, że nie powoduje to przepalenia kory, dlatego musimy pamiętać o tym, aby nie dopuścić naszego naczynia do temperatury granicznej. Następnie rozgrzana kora oddaje cały czas ciepło wodzie i w skutek tego po czasie mamy wrzątek. Jedyne co będzie nam potrzebne to mocny sznurek/drut.
Zaczynamy od przycięcia kawałka świeżego drewna. Jego długość zależy od tego, ile wody mamy do zagotowania. Najlepiej starać się o to, aby naczynie było długie i cienkie. Ściągamy z niego korę tak, aby nie uszkodzić jej struktury.
Do naszego naczynia musimy zrobić jakieś korki, które zapobiegną wylewaniu się wody poza naczynie. Przyznam, że mi wyszły trochę kiepsko, ponieważ miałem tylko siekierę.
Korki wciskamy jak na zdjęciu poniżej i ściskamy bardzo mocno sznurkiem, albo drutem jeśli posiadamy. Jeżeli zaistnieje potrzeba można pod sznurek wcisnąć małe kliny, które jeszcze bardziej ścisną nasze korki. Do środka wlewamy wody i najlepiej położyć to na kamieniach tak, aby nie stopiło nam sznurka - Jeżeli mamy drut to nie mamy się o co martwić.
Jak widać woda się zagotowała. Jeżeli chodzi o smak - strasznie gorzki. Myślę, że zależy on od rodzaju kory w jakiej gotowaliśmy. Ale nie ma się co dziwić skoro robimy tak naprawdę wywar.